Dzisiaj obudził nas kolejny ciepły i słoneczny dzień, więc szybko po śniadaniu zrobiliśmy kolejne zaplanowane 150km w stronę domu, a następnie ponownie oddaliśmy się plażowym urokom. Przystanek wypadł nam w okolicy Chesil Beach – niesamowite miejsce. Długa na 29km i wysoka na 15m mierzeja, zbudowana z malutkich okrągłych kamyczków, oddziela ocean od Fleet Lagoon. Ciekawostką jest to, że mierzeja przesuwa się w stronę lądu o 5cm na rok, a więc od czasu powstania (podobno ok.6000 lat temu) powinna przejść 300m. Wygląda na to, że Fleet Lagoon była kiedyś o wiele większa.
Woda w Atlantyku była tu wyjątkowo ciepła (chyba, że to my się już przyzwyczailiśmy), więc Nikodema, który stał się pasjonatem wielkich fal, ciężko było wyłowić na ląd.