To już koniec naszej wyprawy! Jesteśmy trochę zmęczeni, ale bardzo, bardzo zadowoleni. Tak sobie patrzyłam na innych islandzkich turystów i doszłam do wniosku, że byliśmy jedynymi podróżującymi z dziećmi. Widzieliśmy samotne pary z namiotami, zorganizowane grupy w terenowych busach, ale juniorów brak... Może z powodu surowego klimatu, albo znacznej odległości, która daje wybór między samolotem i brakiem samochodu lub rejsem przez Wyspy Owcze, który zabiera dużo czasu? Nasz pomysł z wymianą domów był bardzo udany. Mieliśmy do dyspozycji bardzo wygodne mieszkanie (dzieci po wejściu komentowały, że to jakiś pałac), oraz bardzo dobry i jak się później okazało ekonomiczny, widok na keję, gdzie obserwowaliśmy kiedy wpływa ławica makreli i mogliśmy iść po ryby bez (jak mawiał Nikodem) zbędnego moczenia kija.
Sama Islandia jest... niezwykle piękna! Przepiękne góry i fiordy, różnorodne wodospady, gejzery i laguny, strzeliste klify i wulkany jak z bajki, góry lodowe na jeziorze i niezwykłe wrażenia z obserwacji waleni, fok i maskonurów. Można tu spędzić znacznie więcej czasu niż zaplanowaliśmy, chociaż lepiej mieć wtedy terenowe auto i poznać jeszcze środek lądu. Klimat okazał się całkiem przyjemny, chociaż chyba nie mogę być ekspertem w tej sprawie, bo zdaje się, że natrafiliśmy na dwa tygodnie ekstremalnie ciepłej pogody. Naczytałam się, że średnia temperatura w lipcu wynosi 11 stopni, a my mieliśmy zwykle 16, a kiedyś nawet 20!
Jeśli komuś spodobała się nasza wyprawa, zachęcam do pójścia w nasze ślady, wrażeń na pewno nie zabraknie!
Po islandzkich drogach przejechaliśmy około 5 tys. km wydając na paliwo ponad 85000ISK (2400PLN). Część tego dystansu to tzw. puste przebiegi związane z wieczornymi powrotami do naszego mieszkania w Keflaviku. W ciągu 14 dni mieliśmy dwie podwyżki cen paliwa: z 243 na 245 i w końcu 247 – to cały czas poniżej 7zł, więc jeszcze w granicach rozsądku.
Zaskoczyła nas nawierzchnia wielu tutejszych dróg. To, że Interior jest dostępny tylko dla dobrych terenówek to doskonale wiedzieliśmy, ale że na wielu odcinkach głównych (czerwonych na mapie) dróg nie ma asfaltu to już dla nas nowość. Dotyczy to nawet głównej obwodnicy kraju (drogi nr 1 ), która na wschodnim wybrzeżu miewa nawierzchnię żwirową. Zdumiał nas też sposób przygotowania objazdu w przypadku robót drogowych. Natknęliśmy się na rozkopaną drogę główną, a obok „wyrównano” kawałek lawowiska jako drogę alternatywną. Nie przejedziesz? To masz nieodpowiednie auto. Uszkodzisz opony? To masz złe opony.
Dziwna logika ustala tutejsze limity prędkości. Maksymalna w całym kraju to 90km/h i dotyczy nawet drogi Keflavik – Rejkiavik (po dwa pasy w każdą strone i pas zieleni pośrodku). Za to na wąskich żwirowych lub gruntowych dróżkach przez góry stoją ograniczenia do 80km/h !!!
Jeśli chodzi o techniczną stronę wymiany INTERVAC to, tak jak poprzednio, wszystko OK, nawet bardzo OK! Islandia zauroczyła nas, na pewno tu kiedyś wrócimy i wtedy zaatakujemy Interior, ale wcześniej musimy zrealizować marzenie o własnym, uszytym na miarę naszej rodziny, porządnym samochodzie ekspedycyjnym.