Holenderski Kinderdijk to ostatnia atrakcja tej podróży. My wprawdzie byliśmy tu już 13 lat temu, ale pomyśleliśmy, że dzieciom się spodoba. Podjechaliśmy camperem najbliżej jak się dało i resztę pokonaliśmy rowerami. Główną atrakcją tego miasteczka jest malowniczy kanał, nad którym postawiono kilkanaście wiatraków. Jest tam wygodna alejka dla rowerzystów, więc dobrze nam się zwiedzało. Myślę, że jeśli chce się komuś pokazać coś, co będzie się potem kojarzyło z Holandią, to jest to świetne miejsce. Szkoda, że nie posadzili tam tulipanów i nie przywieźli trochę sera bo wtedy byłaby to Holandia w pigułce.
Jutro musimy być w domu. Trochę nas to przeraża, ale tak to już jest, że jakoś trzeba się pomęczyć, żeby gdzieś zajechać i tak samo z powrotem. Na szczęście dzieci większą część podróży prześpią.