Dziś dzień dystansowy. Ciągniemy na południe, chcemy na jutro być w Londynie. Z atrakcji zaplanowaliśmy odwiedziny u Nessie na Loch Ness. Jezioro przywitało nas pięknymi barwami, bo po wczorajszym deszczowym dniu, powróciło do nas słońce. Potworów widzieliśmy kilka, różnych kształtów i barw, wszystkie sztuczne. Oczywiście przemysł potworzasty mocno rozwinięty, w postaci sklepików z pamiątkami, gdzie można sobie kupić wszystko w kształcie potwora z Loch Ness, czyli począwszy od pluszaków, kubków, wisiorków, skończywszy na majtkach i rękawicach kuchennych.
Potem przejechaliśmy wzdłuż całej rynny tektonicznej, którą potwór chciał uciekać do Atlantyku, a więc: Loch Ness, Loch Oich, Loch Lochy i Loch Linnhe. Ten ostatni to już właściwie nie jezioro tylko fiord otwierający się na ocean. Okazało się, że między Loch Ness i Loch Oich jest spora różnica poziomów (6 śluz, tak na oko 4-5m każda) więc, chyba ta ucieczka nie miała szans się udać.
Mieliśmy zabawną sytuację na parkingu. Dwie panie stały przed naszym kamperem i rozprawiały, że ma po dziwnej, głupiej stronie kierownicę. Ubawiłem się, bo od razu przypomniał mi się ten dowcip o małpach w klatce, co myślały, że wszyscy ludzie są za kratkami :)