Najgorzej to coś sobie zaplanować…
Wczoraj wieczorem zatrzymaliśmy się nad chyba największą i najładniejszą plażą atlantyckiego wybrzeża Mainland’u i w ogóle najlepszą jaką udało nam się znaleźć na Orkadach. Pospacerowaliśmy w promieniach zachodzącego słońca (czyli koło północy :)) i postanowiliśmy, że ostatni dzień spędzimy leżąc na tej plaży i leniuchując do popołudnia, bo prom mamy dopiero o 17tej. Plan wydawał się prosty i dobry.
Rano, tzn. koło 10tej obudziło nas stukanie w dach. Upss, leje. Ale to przecież Szkocja, na pewno nim zjemy śniadanie to wyjdzie słońce…
No, ale nie wyszło. Lało równo przez cały dzień. Nieprawdopodobne, to co prawda dopiero drugi raz kiedy deszcz marnuje nam cały dzień, ale jednocześnie jest to drugi dzień kiedy głównym punktem programu miało być leżenie na piasku!
Wieczór spędziliśmy na promie i mimo, że pogoda nie poprawiła się ani odrobinę to była to jedyna ciekawa godzina dzisiejszego dnia. Nie na darmo cieśnina Pentland nazywana jest Horn’em północy. Jeszcze nigdy nie płynąłem promem przy takim wietrze i rozkołysie. Na pokładzie samochodowym wszystkie ciężarówki zostały przykute łańcuchami do podłoża, a osobówki dostały klocki pod koła, bo jeździły. Dobrze, że nie zgubiliśmy naszego kamperka.