Dotarliśmy na Orkady. Pierwsza rzucająca się w oczy różnica to brak baranów i owiec, za to WSZĘDZIE pasą się krowy i byki. Druga to wyraźne wpływy skandynawskie (do 1468 roku była tu Norwegia), co słychać w języku (prości ludzie – ci od krów, kiepsko mówią po angielsku) i widać we wzorze tutejszej flagi. Kwitnie też patriotyzm lokalny :)
Pierwszy dzień pobytu na archipelagu przeznaczyliśmy na spotkania z historią. Najpierw tą niedawną, z XX wieku. W zatoce Scapa Flow znajdują się wraki ośmiu niemieckich okrętów wojennych zatopionych przez samych Niemców po przegranej I Wojnie Światowej. Na małej, niezamieszkałej wysepce Lamb Holm, oglądnęliśmy kapliczkę (Italian Chapel ), którą wybudowali pojmani podczas drugiej wojny światowej włoscy jeńcy wojenni . Wpisaliśmy się nawet do pamiątkowej księgi.
Potem przyszedł czas na znacznie starsze pamiątki. Na Orkadach znajdują się kamienne kręgi i ślady osady z okresu neolitu datowane na 3600 r.p.n.e!!! Aż nie chce się wierzyć, wyglądają jak dopiero co postawione, no może nie wczoraj ale tak ze 2 lata temu.
Resztę dnia spędziliśmy na plaży, bo słońce i słabszy wiatr wyraźnie do tego zachęcały. Od wiatru dodatkowo osłoniliśmy się neolitycznym parawanem, za którym nawet po chwili się rozebraliśmy. Jutro przyjrzymy się tutejszym krajobrazom.
Cieśninę Pentland Firth pokonaliśmy lokalną linią promową Pentland Ferries łączącą Gill z St. Margaret’s Hope. Ceny spore : osoba 13 GBP, samochód 30 GBP, kamper 45GBP. My w obie strony zapłaciliśmy 142GPB. Jest też połączenie Thurso – Stromness, ale jeszcze droższe :(