Dziś dzień dystansowy, czyli rzeźbimy na północ. Po drodze odwiedziliśmy jeszcze jednego kuzyna i pojeździliśmy po lesie rowerami. Niestety Łukaszowi rower zaczął mocno szwankować i wycieczka była trochę męcząca. Pogoda robi się coraz cieplejsza. Podobno zbliża się fala upałów, choć nas chyba nie dosięgnie, bo będziemy już w Szkocji. Zresztą klimat tu jest trochę denerwujący, bo co chwilę jest inna pogoda. Jak rano jest słonecznie i ciepło i wybieramy się w krótkich rękawkach, to za chwilę marzniemy, zawiewa zimnym wiatrem, albo przychodzi jedna chmura i leje 10minut, za chwile wychodzi słońce i dogrzewa i tak w kółko. Generalnie jest nam albo za ciepło albo za zimno. Musimy sobie wypracować jakiś system, choć podejrzewam, że po prostu będziemy wszędzie taszczyć kurtki przeciwdeszczowe, albo polary.
Jeszcze kilka słów o tutejszej organizacji ruchu :)))
No cóż, nie będę się rozpisywał o ruchu lewostronnym, bo to każdy wie. Ale nie każdy uświadamia sobie (ja na przykład o tym nie myślałem) wszystkie konsekwencje z tego wynikające, zwłaszcza gdy jedzie się dużym europejskim kamperem. Po pierwsze nie sposób wyprzedzić ciężarówki, bo nie ma się jak zza niej wychylić i znaleźć właściwy moment. Przy wjeździe na rondo, które kręci się w przeciwną stronę trzeba przepuścić tych z prawej , niby proste tyle, że ich nie widać, bo wyjeżdżają lekko z tyłu. Tak konkretnie to u nas wyjeżdżają zza lodówki :) Poza tym cała infrastruktura typu budki do płacenia za parkingi, mosty itd. jest po prawej stronie auta, bez pomocy żony byłoby krucho. No i wreszcie te angielskie miary. Ograniczenia prędkości w milach i odległości w jardach jakoś jeszcze można przełknąć, ale jak dojeżdżasz do niskiego wiaduktu i widzisz znak „10 stóp” to dostajesz rozstroju nerwowego, no bo kto mi powie czy 3 metrowy kamper wejdzie czy nie???