Wyjechaliśmy camperem na wysokość prawie 2000m.n.p.m i tam urządziliśmy sobie spacer przy akompaniamencie baranich dzwonków. Było cudownie! Wybraliśmy dobrze wypoziomowane miejsce na łące i usadowiliśmy się na nocleg. Rano odwiedził nas miejscowy pasterz z jedenastoletnią córką (taka Heidi). Obejrzeli camper, dostali od nas prezenty (zwykłe gadżety) i sporo rozmawiali z Łukaszem ( ja w tym czasie - jako przykładna kura camperowa-sprzątałam po śniadaniu). Pasterz powiedział, że mój mąż świetnie mówi po serbsku (nie mieliśmy o tym pojęcia!) a ja jestem "wredna żena" czyli cudowna:)