To kolejne miejsce znalezione przypadkiem. Mieliśmy już wracać kiedy zobaczyliśmy z drogi jakiś dziwne łachy piachu. Choć pogoda zaczęła się psuć, postanowiliśmy zobaczyć co to takiego. Było super! Trochę podobnie jak na ruchomych wydmach w Łebie, tylko u nas nie ma takiego niesamowitego urwiska. W bezpieczniejszych miejscach Niki turlał się po piachu w dól a Ola pękała z zazdrości. Zachwyceni widokami trochę zlekceważyliśmy złowrogie chmury nadciągające znad morza. Musieliśmy biegiem wracać do przyczepy, co zważywszy na podłoże nie było łatwe. Supertata biegł z córką w nosidełku i synem na barana, ja luzem, jako słaba płeć... Zdążyliśmy w ostatniej chwili.