Wybraliśmy się na przeciwległy, wschodni koniec wyspy, w okolice Kavo Gkreco. Sam przylądek i jego najbliższe otoczenie oferuje dzikie i piękne widoki skalistego, klifowego wybrzeża oraz turkusowych zatoczek. Klify nie są zbyt wysokie, za to cieszą oko bogactwem form od grot i szczelin po okna skalne. Zatoczki też obłędne, ta nad którą spędziliśmy pół dnia jest chyba nawet lepsza od blue lagoon na Akamas (równie blue, a do tego jeszcze ciekawsze życie podwodne). W naszej można było oglądać duże belony, a w sąsiedniej lewitowały łódki:)
Za to dalej od przylądka, w obu kierunkach, do Paralimni i Agia Napa rozciągają się wypasione plaże z mnóstwem parasolek i leżaków, z gigantyczną ilością beach barów i restauracji i sznurem hoteli i hotelików. Bułgaria normalnie :) , tylko wszystko bardziej wypasione i na bogato.
Cóż, nie muszę chyba tłumaczyć, która część wybrzeża bardziej przypadła nam do gustu. Ale prawda jest taka, że w tej części Cypru znajdą swoje miejsce i ci, którzy lubią posnurkować i ci, którzy lubią pojeździć quadem po bezdrożach i ci, którzy lubią pochodzić i popatrzeć, a także ci, dla których prawdziwy urlop to plaża, leżak i drink z parasolką.