W dzisiejszym dniu celem były plaże, na których żółwie morskie składają jaja. Właśnie trwa w najlepsze okres lęgowy, więc mieliśmy nadzieję na ciekawe wrażenia. Po drodze napotkaliśmy wrak statku, który lata temu osiadł na mieliźnie i od tamtej pory służy jako swego rodzaju atrakcja turystyczna. W sumie nie jest za bardzo atrakcyjny, ale pstryknęliśmy kilka fotek „na pamiątkę”. Dużo bardziej spodobały nam się plantacje bananów, na których spędziliśmy trochę czasu. Podobno to największe plantacje w UE, choć banany, które tam rosną nie spełniają norm i są klasyfikowane jako II gatunek (są za krótkie :). Następnie podziwialiśmy Koralową Zatokę. Koralowców nie widzieliśmy (pewnie należałoby tam zanurkować, a może to tylko nazwa?), ale sama zatoczka była naprawdę urokliwa. Na plaży z gniazdami żółwi spędziliśmy trochę więcej czasu, bo postanowiliśmy odpocząć i wykąpać się. Same gniazda były zaznaczone metalowymi obręczami (a nie bambusowymi płotkami, jak widzieliśmy w Grecji) i były dość liczne. Największe wrażenie zrobiły na nas świeże gniazda, założone dziś w nocy, o czym świadczyły ślady żółwi prowadzące do morza i świeże kopczyki. Patrząc na ślady można sądzić, że były to całkiem spore żółwice (tak na oko około pół metra skorupy!). Droga do najbardziej znanej Lara Beach jest wymagająca, ale jeszcze osiągalna dla zwykłego auta. Pojechaliśmy też dalej południowym brzegiem Półwyspu Akamas, ale widoki się ujednoliciły, więc postanowiliśmy wrócić i nie testować już dłużej zdolności terenowych Kia Picanto :) Na koniec dnia przyjechaliśmy do łaźni Adonisa, zażyć odmładzającej kąpieli. Była to równocześnie bardzo orzeźwiająca kąpiel, bo woda była lodowata, a cała łaźnia w cieniu. Do celu prowadzi trochę męcząca, wyboista droga, za wstęp trzeba zapłacić, a do tego woda jest zimna. W naszym przypadku było przynajmniej mało ludzi i spędziliśmy tam całkiem miłe chwile. Wyobrażam sobie jednak, że w pełni sezonu jest ich tam cała chmara i raczej należałoby sobie odpuścić tą rozrywkę, na rzecz np. kąpieli w morzu:)