Wyprawa na Nisiros to okazja na bliskie spotkanie z czynnym kraterem wulkanicznym. Popłynęliśmy do portu w Mandraki, a dalej autobusem do samej krawędzi krateru. Stąd kamienistą ścieżką można zejść na dno krateru i rozkoszować się wszystkim, czego spodziewa się po aktywnym wulkanie, w okresie pomiędzy erupcjami. Było gorąco, śmierdząco i wilgotno, wszystko wrzało, syczało i bulgotało. Po prostu super. Popołudnie spędziliśmy w Mandraki – piękne miasteczko, takie greckie, jak z pocztówek. Nie zniekształcone przez przerośniętą bazę turystyczną, zadbane i to tak naturalnie, dla siebie, nie pod publikę. Warto obejrzeć klasztor na skale, a następnie obejść tę skałę u podstawy i trafić na dziką, pustą, fantastyczną plażę z czarnych wulkanicznych otoczaków. Prowadzi do niej kolejna nieukończona (a już zniszczona) grecka inwestycja w postaci alejki z misternie ułożonej otoczakowej mozaiki, na którą obsypało się skaliste zbocze. Przejść się da, ale mało kto o tym wie, więc wspomniana plaża jest bardzo kameralna, a położone na jej końcu skałki tworzą całkiem sympatyczny teren do nurkowania. Co do mozaiki na alejce, to jest to jakaś lokalna specjalność, bo w ten sam sposób przyozdobione jest wiele schodków i balkoników w całym miasteczku.
I jeszcze kilka informacji praktycznych, bilety na prom i autobus można kupić w kilku biurach w Kardamenie, ale znacznie lepiej jest przyjść do portu tuż przed 9.30 i kupić bilety bezpośrednio przed odpłynięciem statku u załogi. Można się potargować i jest taniej. Bilety na autobus też lepiej kupić w porcie w Mandraki, bo znowu da się coś urwać, np. dzieci za free. W ten sposób naszej dziesiątce udało się zejść z cennikowych 178 EUR do 136.