Dziś mieliśmy dzień pełen zachwytów i wysiłku. Pierwszą atrakcją był malowniczy wodospad Manafossen. Zaparkowaliśmy pod kamiennymi schodkami i po krótkim spacerze w górę ukazał nam się piękny wodospad, przepływający między olbrzymimi głazami i spadający z hukiem w całkiem sporą przepaść. Pogoda nam się poprawiła mocno windując nasze nastroje, więc nieomal z pieśnią na ustach wyruszyliśmy ku wielkiej norweskiej atrakcji, czyli Preikestolen. Ilość turystów na szlaku prowadzącym do słynnej skały nad przepaścią była przerażająca. Właściwie trudno było się minąć, no ale co zrobić, nie tylko my chcieliśmy zobaczyć to piękne miejsce. Wspinaliśmy się około dwie godziny (bez dzieci pewnie można szybciej), po drodze chłonąc piękne widoki. Na szlaku podobnie jak na Islandii i w Szkocji prawie nie było dzieci, za to spotkać można było wspinające się pieski. Zmęczyliśmy się okrutnie, ale na szczycie czekała na nas nagroda w postaci niebanalnych krajobrazów. Stanęliśmy na półce skalnej zawieszonej 604m nad wodą i z tej perspektywy upajaliśmy się urokami Lysefjorden. Dzieci po olbrzymim wysiłku padały z nóg, ale tylko jakieś 5 minut! Potem poszły się wspinać po skłakach, a na dół schodziły w podskokach. Duracell czy co?....