Dziś podziwialiśmy uroki West Highlands. To niesamowite tereny! Praktycznie niezamieszkane, dzikie, malownicze góry, poprzecinane wodospadami i strumieniami. W dolinach połyskują jeziora lub jęzor oceanu co daje fantastyczny efekt, szczególnie w pełnym słońcu, którego nam dziś od południa nie brakowało. Baranów znacznie już mniej niż na Hebrydach, choć zieleni dużo, na zmianę ze skalistymi zboczami. Szczególnie pięknie jest tu o tej porze roku, bo właśnie kwitnie żarnowiec, który osiąga tu gigantyczne rozmiary, tak samo jak piękne rododendrony, które rosną dosłownie wszędzie, czyli w lasach, przy drogach, na łąkach, a nie tylko w ogrodach tak jak u nas. Poza tym spotkaliśmy tu rośliny, które kojarzyły nam się z klimatem śródziemnomorskim, tymczasem wygląda na to, że wystarczą im lekkie zimy. Teraz niestety, mimo słońca, jest bardzo zimno, a to z powodu silnego i lodowatego wiatru, który nie odpuszcza ani na chwilę. Może dlatego tak mało tu turystów obcych narodowości, bo do dzisiaj spotykaliśmy jedynie podróżujących anglików. Teraz układamy się do snu nad samym oceanem (w towarzystwie niemieckiego campera), w przepięknym miejscu, tylko trochę nami wiatr potrząsa, ale może do zasypiania będzie w sam raz.