Po niespełna trzygodzinnym locie, cypryjska ziemia przywiała nas upałem i bardzo dużą wilgotnością. W pierwszych chwilach trochę trudno nam było chłonąć wrażenia z nowego kraju (i kontynentu), bo lewostronny ruch na drodze pochłonął całkowicie naszą uwagę. Niby dla nas to nie pierwszyzna, ale początki są zawsze trudne :) W dodatku nasza nawigacja nie widzi Cypru, więc musiałam nawigować z mapą, a już dawno zapomniałam jak się to robi. Na szczęście jakimś cudem udało nam się trafić do naszego apartamentu, w dodatku podjechaliśmy idealnie w tym samym momencie co nasze gospodynie. Sam apartament jest nieco obskurny z zewnątrz, ale na tym koniec jego minusów. W sumie to jesteśmy bardzo zadowoleni. Po pierwsze leży nad samym morzem. Właśnie teraz siedzimy sobie na tarasie, słychać fale, błyska latarnia, po prostu sielanka. Sam apartament jest przestronny, czysty, świetnie wyposażony, aż dziwne, że taki tani! Dziś zdążyliśmy obejrzeć troszkę Pafos, ale wrócimy jeszcze do niego i zrobimy trochę fotek, więc na razie załączamy zdjęcia z samolotu i naszej miejscówki.