Kardamena, choć trudno doszukać się w niej większej urody, wydaje się bardzo dobrym miejscem na bazę wypadową. Po pierwsze – niedaleko lotniska, po drugie – w środku wyspy, wszędzie stąd dość blisko, po trzecie – to właśnie z Kardameny wypływają statki na pobliski, wulkaniczny Nisiros. W samym mieście i w jego najbliższej okolicy jest kilka obiektów, jak kościół, wiatrak, czy XIV-wieczny zamek Joannitów, na które z pewnością warto zwrócić uwagę. Jednak samo miasto to kompletny chaos architektoniczny. Na każdym kroku stoją tu hoteliki i apartamenty, ale większość nieczynna (jeszcze bądź już) i to nie tylko dlatego, że jeszcze nie ma sezonu, tylko tak generalnie…. , a do tego jest w takim stanie, że w miesiąc lub dwa nie da się doprowadzić ich do użytku. Wygląda na to, że wielu Greków zbyt optymistycznie podeszło do biznesu i nie było w stanie, dokończyć lub utrzymać inwestycji. Z tego co się dowiedzieliśmy to wiele z tych budynków nie ma nawet pozwolenia na budowę. Eh, Grecja…
Co do naszego hoteliku Nissia Kamares , to możemy go śmiało polecać. Cały kompleks pięknie utrzymany, a wszechobecna roślinność oraz kamienne łuki i schodki dają niepowtarzalny klimacik. Nie wiem jak w sezonie, ale teraz ceny bardzo przystępne.
Po tygodniowym pobycie na Kos, mogę polecić jeszcze jedno miejsce w Kardamenie: małą knajpkę na rogu Martiou i Kolokotroni o nazwie Steki Kebab. Choć na oko wygląda na regularny fast food nie wart nawet jednego dobrego słowa, to serwuje fantastyczne jedzenie , w bardzo przystępnych cenach. Ale nie cena jest najważniejsza. Na obiad czekaliśmy ponad pół godziny, wszystko świeże i pachnące,przygotowywane na naszych oczach, żadnych zamrażarek, mikrofalówek itd. Kawałki kurczaka z grilla, czy souvlaki super, gyros z bardzo dobrej jakości mięsa bez skór i tłuszczu, pita prosto z patelni, warzywa, frytki i gęsty sos tzatziki, a do tego ogromne porcje. Jedliśmy w wielu miejscach na wyspie, ale tylko tu wracaliśmy trzy razy.